No to wytargałem Suzuke z otchłani garażu, odstawioną do
kąta, w czerwcu zeszłego roku. Trafiła tam, bo przednia laga olej puściła i z
powodu mojej niechęci do szybkiego naprawienia tego. Odstała tam porzucona do
początku tego roku, aż przyszedł czas, by się tym zająć, a i naszły mnie
pomysły by ją sprzedać. Bzdura taka, obietnica zmiany, nowy motocykl, nowe
przygody, nowy ja, nowe życie. Leci nam już razem siódmy rok, a to tak jak w
małżeństwie, pierwszy kryzys chyba wypada, albo jakoś tak. W sobotę
pojeździliśmy sobie razem, na początku trochę tak niepewnie, bo ciężar i
gabaryty trochę zapomniane, ale już po kilkunastu kilometrach zaczęło do mnie
wracać, co i gdzie docisnąć, jak dobrze złożyć, tak jak ona to lubi, tak jak ja
to lubię. Dobrze nam razem było, nie będzie rozwodu.
No comments:
Post a Comment