Nareszcie pojeździłem, wszystkiego po trochu, tak jak lubię. Wyposzczony jestem strasznie, ale jakoś nie mogłem pozbierać się w tym roku, zastartować, ruszyć w drogę. Ale już dobrze, już wszystko jest na miejscu, hipnotyczny rytm Royala, moje śląskie drogi, delikatne mrowienie w rękach i na koniec dnia przyjemne zmęczenie w plecach, lekki szum w głowie i powidoki, obrazy z trasy, miejsc, jak fotografie i już kolejne plany, by wrócić, bo tyle jeszcze tam zostało niesprawdzonych zakamarów. W trasie poukładałem sprawy, podjąłem decyzje, Becia i Suzuki do sprzedania, definitywnie. Kropka.
No comments:
Post a Comment