Niespieszne 500 kilometrów daje w dupę. Wypompowałem się tak jak chciałem. Bocznymi drogami na zachód nad zwalony most w Zasiekach. Dalej kawałek na północ i z powrotem do domu. Zatrzymywałem się tylko na chwilę, łyk wody, wyprostowanie obolałych kolan, obiad w zajeździe dla tirowców, odpoczynek. Zdjęć prawie wcale nie robiłem, tylko jazda i zwiedzanie z siodła. Zrobiłem 509 kilometrów na jednym baku i jeszcze coś tam w nim chlupie, nie źle.
No comments:
Post a Comment