Chwila wolnego w środku tygodnia. Kierunek pozostawiłem losowi, miasto wypluło mnie na południe. Kraina nic, same pola, wioska co trzy, pięć kilometrów i tak aż do gór. W górach jest już po ludzku, ale do gór nie dotarłem. Widziałem je na horyzoncie, a nad nimi ciemne chmury i czułem to przyciąganie. Lecz pozostałem w krainie nic, jak koń ze spętanymi nogami. W krainie nic szukałem pamięci zapisanej w kamieniu.
No comments:
Post a Comment