Tak to jest. Po pracy, by rozładować wkurw na tych wszystkich przeklętych złych ludzi, którzy mnie otaczają, siadam na Royala i gonię w koło komina. Chociaż na chwilę, bez planu, przed siebie. Droga, pola, lasy, wieś. Druga wieś, trzecia, a w niej park lub lasek, na skraju, którego resztki murowanej starej bramy. Zawracam i skręcam, będzie przygoda. No i jest, skarb jeden, drugi i trzeci. Matko jedyna, dlaczego nie zabrałem aparatu, mam tylko telefon. Po napasieniu oczu, poganiany zachodzącym słońcem ruszam dalej. Droga, pola, lasy, czekaj czekaj, coś tam mignęło między drzewami. Zawracam i skręcam, kolejne skarby, willa, dalej pałac, obłęd. Dosyć, miało być jeżdżone, a nie ciągle gruzy i krzaki. Co za kraina.
No comments:
Post a Comment