Dużo enduro w nowym terenie. Po przekroczeniu drogi 378
wjechałem w przepiękną krainę Wzgórz Strzelińskich i Wawrzyszewsko Szklarskich.
Górki, pagórki, mokre jary, suche wąwozy,
pola, lasy i obłędne widoki. Pod kołami inna ziemia niż pod Wrocławiem, dużo więcej
na drogach luźnych kamieni szczególnie na podjazdach i zjazdach, gdzie woda
deszczowa wypłukuje piach i gromadzi go na dole, zapewne dla miękkiego lądowania.
Na polach poza kałużami sucho. Więcej wody i błota w lasach, tam drogi
rozjechane traktorami, duże koleiny, w nich zastoiny wodne. Dwa razy musiałem
zbudować sobie przejazd, raz z gałęzi, drugi raz z gruzu, który ktoś nawiózł,
ale wysypał nie tam gdzie trzeba. Słabe to jest jak się okazuje, że się
dojechało na koniec cypla wysuniętego daleko w morze błota. No może nie morze,
raczej bajoro, ale jednak to duży problem jak się jedzie samemu. Nie da się
zawrócić, cofać się daleko i tak trochę żenada, choć nie raz mi się zdarzyło. Zawsze
staram się kalkulować, czy sam o własnych siłach wyjadę z miejsca, w które
wjeżdżam, bo to wcale nie takie oczywiste. Najdalej dotarłem aż do zalewu
Paczkowskiego. Popatrzyłem, no fajny fajny, trawa, grille, wędkarze, lekki
wietrzyk, słońce prosto w oczy, za nim w tle góry. Na ryczącej maszynie,
sponiewierany w błocie, wyjątkowo nie pasowałem do tej sytuacji.
Zwierzyny niewiele, widziałem trochę dużych ptaków, ze dwa
jelenie i jednego głupiego zająca, co wybiegł na drogę i tak jakiś czas zasuwając
przede mną prowadził mnie przez pola. Zwolniłem żeby zwierz ochłoną i znalazł
wyjście z sytuacji. Że też nikt go jeszcze nie zjadł.
Ludzie też byli, w wioskach, schowani za płotami, przy
grillach, albo w drodze do kościoła, lub z. Im mniejsza pipidówka, tym większe
zainteresowanie moja osobą, szczególnie przez Burki. Jak ja ich nie cierpię, przylezie
taki i dziamga, a chciałoby się w spokoju i po cichu spenetrować jakąś ruinę,
ale nie, cała wiocha musi o tym wiedzieć. Czasami zdarzają się jakieś takie
bardziej normalne Burki. Przyleci taki z mordą, ale jak się zorientuje, że to
człowiek z drogi, turysta, a nie jakiś wilk czy inny kurokrad, daje sobie luz.
Czasami nawet oprowadzi, ogonem zamerda, łapą pomacza na pożegnanie, normalnie
ludzki pies.
Parę ruin zaliczyłem, ale duchów żadnych nie widziałem,
miejsca kompletnie przez komunizm wyjałowione. Natomiast na starym cmentarzu w Witostowicach
były, nawet całkiem sporo. Chmara bosych dzieciaków siedzących na murze,
chichocząc, witkami drażniły starego młynarza, który przysiadł na nieswoim
kamieniu. Przez bramę na drogę wyglądała dziewczynka, wypatrując kogoś, kto
nigdy nie przyszedł. Starsze państwo przechadzało się wzdłuż głównej alejki, kłaniając
się, to w jedną stronę, to w drugą, ale komu?
Pałac w Samborowicach kiedyś porzucony, dzisiaj ogrodzony i
ostre prace ratunkowe widać. Na razie tylko w zabudowaniach gospodarczych, ale
może kiedyś i pałac się doczeka. W Kamienniku dwór wraz z zabudowaniami
dogorywa. W Goworowicach to już nie pałac, a karykatura jakaś. Wilemowice i
Żeleźnik w rękach prywatnych i niedostępne.
Za Jaszowem na lekkim podjeździe widzę większy kamień.
O, kamień.
Kamień.
Kamieeeń.
Kamieeeń, kamieeń! Kamień!!! No gdzie!!! KURŁAAA!!!
Widziałem ten kamień z daleka, a mimo to wjechałem prosto na niego. Nie wiem, co się stało, mózg się na przeszkodzie zafiksował, ręce odmówiły współpracy. Ewidentnie walczyły między sobą o kierownicę w wyniku czego, zamiast ominąć kamień z prawej lub lewej, pojechałem prosto, no i gleba. Szkód nie ma, poza nadszarpniętym morale, obolałym lewym barkiem i lekko podgiętą dźwignią biegów. Muszę kupić zapasową dźwignię i niech jeździ w sakwie, bo urwanie takowej przy byle jakiej wywrotce właściwie kończy jazdę.
Nakładka Mad Dog robi robotę, dobrze wydane 50 dolców.
Komfort siedzenia podwyższył się i to znacznie. Mimo to, za Strzelinem miałem
już dość, ból kolan i ramion, szczególnie lewego ramienia, zaczął przysłaniać
wszystko. Zjechałem na asfalt i obrałem kierunek na bazę.
Mimo że po asfalcie, to po wczorajszej trasie dalekobieżnej (jak na mnie) też zaczęłam rozważać jakąś nakładkę... ;) Albo po raz trzeci siedzenie pójdzie do tapicera, tym razem na zmianę gąbek...
ReplyDelete