Chwytaj dzień, więc chwyciłem. Niedzielny wypad do ruiny
pałacu w Górce Wąsoskiej, a po drodze oczywiście jeszcze kilka innych ciekawych
dla mnie miejsc. Kilka starych cmentarzy, niestety całkowicie już ograbionych. Parę
pałaców, niestety jak się okazało, w większości już przeze mnie odwiedzonych.
Jakoś mi się ten Dolny Śląsk mocno kurczy, coraz dalej muszę sięgać. W Górce
poznałem obecnego właściciela ruin. Po wojnie był to dom dziecka. W 1978 roku
spłoną podpalony przez pijanych oficjeli, obecnych na jakimś zjeździe
dyrektorów domów dziecka. Napalili w ślepym kominku, od tego zajęła się cała reszta.
Palił się ponoć dwa dni, potem resztki rozkradziono, dzisiaj już nie nadaje się
do niczego.
Kupiłem nową kurtkę, Rebelhorn Hardy Pro. Ciuch ten jest doskonałym
potwierdzeniem starego powiedzenia, że tanie mięso psy jedzą. W skali od 1 do
6, po paru godzinach jazdy dam 3, albo nawet 3-. Nie będę wymieniał wad, bo już
wystarczająco jestem sfrustrowany tym zakupem. Porażka.
Pogoniłem trochę suzuki
i to było dobre. Dobre było znowu usiąść w siodle, popracować nadgarstkiem. Powoli
zbliża się czas na wykonania dużego przeglądu, kontrola luzów zaworowych i
wymiana kilku części. Jako, że obecnie jestem zrujnowany, będę musiał zrobić to
sam.
No comments:
Post a Comment