Bywam ostatnio, dla relaksu i ucieczki przed gorącem miasta. Poniżej kilka fotek z różnych miejsc Wojnowa. Kto by pomyślał, że łażenie po opuszczonym ośrodku, może być śmiertelnie niebezpieczne. Ostatni domek, widać było od razu, że jakoś lepiej zachowany niż pozostałe, ale czemuś czujność mnie opuściła. Wszedłem jak zwykle przez taras i w tym momencie za mną, z pod podłogi, wyleciał rój wnerwionych szerszeni. Usłyszałem - Ją men madafaka! Łikilju! Wszystkie okna w domku całe i pozamykane, wyjście jedno, opanowane przez rój. Japierdziu, pułapka a w niej ja. Instynkt podpowiedział, poczekaj w kąciku i nie patrz im w oczy, może przeżyjesz. Trochę to trwało, ale w końcu się uspokoiły. Gdy zostały dwa czy trzy, biegiem wypadłem na zewnątrz i w długą. W dupie mam stare drewniane domki.
Jak to człowiek nie zna dnia ani godziny... A u mnie szerszenie się gnieżdżą za oknem w pracy. Czy to wystarczający powód, by przestać tam uczęszczać?... ;)
ReplyDelete