Najpierw zaraz po wjechaniu do lasu, widzę wyjeżdżający z bocznej drogi patrol policji. Myślę sobie spoko, widocznie nadszedł czas by wykupić karnet, w końcu już tyle lat za free szwędam się po lasach. Zatrzymali się, machają bym i ja się zatrzymał. Już zacząłem bajer sobie układać, że narodowy i wykleci, wstawanie z kolan i że przez osiem ostatnich lat, wiecie, wszystkie te słowa, dzięki którym można być dziś całkowicie bezkarnym. No, ale okazało się, że oni tylko o drogę chcieli zapytać, by do okolicznych stawów dojechać. Konkretnie o dobrą drogę pytali, bo ich Kia to słabo terenowa. Następna historia i znów nerw nastroszony. Zatrzymałem się w pięknych okolicznościach przyrody, droga, las, woda. Odkąd zmieniłem opony w KLX szybciej zapierdalam i frajda taka, że coraz trudniej mi się w takich miejscach zatrzymywać, taki los, ale tu stoję. Nagle kątem oka widzę tak powyżej głowy swojej, rośnie wielki czarny cień. Ani chybi śmierć jakaś, albo diabeł. Zalękniony spoglądam, a to kilkanaście metrów ode mnie, na drzewie olbrzymi orzeł bielik rozpościera skrzydła i rzuca się niemalże na mnie. Aż mi się kolana ugięły. On sobie po prostu odleciał, a ja stałem tak szczęśliwy, że fart taki, orła samego i orła cień widziałem i gacie mam czyste, bo wytrzymałem. Reszta z dnia to już luzik. Ostre hamowanie przed wężem, co wężykiem przez drogę przełaził. Koziołek wyskoczył ze zboża i w rzepak pogonił. Zgłuszony słońcem i skuszony dziurą w płocie, wjechałem na Orlen przy S8 i benzynkę zatankowałem, po 5,69 za literek, masakra.
Raków i resztki cmantarza.
Oni tak jadą i nic nie widzą.
A moja droga... No popatrzcie sami.
Buty prosto z lasu.
Na drugie śniadanie rogalik z masłem. O jak mi kawy brakowało
Wierzyca
Resztki w Praczach.
Słup Napoleona, lub też szwedzki kamień.
Boleścin
Zaprężyn
Takich historii mrożących krew w żyłach to może aż tyle nie życzę, ale na pewno z czytelniczego punktu widzenia życzyłabym sobie więcej takiego pisania - dwa zdania na krzyż, a jak trzymają w napięciu... ;) Przy albo-diable już miałam oczy jak 5 zł :D A od przelatującego ptactwa zawsze rośnie epickość danej sceny (nie zapomnę, jak zaraz po zakupie hondy leciał też nade mną taki cień, choć mniejszy), no ale bielik... To już rozwaliło skalę. Winszować ;)
ReplyDeleteNiestety, rękę do pisania mam ciężką i składanie zdań przychodzi mi z wielkim trudem rzekłbym. Pamięć też taka sobie, po drodze notatki musiałbym robić.
DeletePopieram postulat - wiecej takiego pisania ;)
ReplyDeleteTermosu z kawa nie wozisz, zeby rogalika miec czym popic?
Czyzby polskie ceny gonily niemieckie? U nas benzyna 1,50 euro.