Trasa na szybko wczoraj wieczorem nakreślona, wyszła tak sobie. Za dużo asfaltu, za mało lasów i ciekawostek. Tak to jest, miałem tydzień na przygotowanie, nie przygotowałem. Wpadło mi tym razem trochę innej jazdy, zahaczyłem trochę górek, niewielkich, ale jednak i jest inaczej, trudniej. Częściej drogi nagle się kończą, w lasach i na polach, można zapędzić się w niezłą pułapkę. Droga istniejąca na mapie i w GPS w rzeczywistości może być już długo nieużywana przez co zupełnie zarośnięta, więc albo zawracać, albo brnąć w nieznane. Tak zrobiłem pod Jasienicą, w rezultacie czego, wylądowałem między rowem ze strumieniem a okopami z II wojny światowej, za plecami mając właśnie pokonany stromy błotnisty zjazd. Brnąc z konieczności dalej, wylądowałem na polu uprawnym pod czyimś gospodarstwem. Jakiś człowiek przerwał rąbać drewno, spojrzał w moją stronę, odłożył siekierę (na szczęście), widząc, że się rozglądam palcem wskazał kierunek. Ukłoniłem się najniżej jak tylko mogłem siedząc na motocyklu i trzymając się miedzy, dotarłem do asfaltu.
No comments:
Post a Comment