Sobota w siodle, na rowerze :) a niedziela dla Trampka. Tu trasa do wglądu, brak końcówki bo nieistotna. Plan był ładny, prawym brzegiem Odry do Głogowa i powrót lewą stroną, zaglądając w różne miejsca, ruiny, krzaki i cmentarze. To co zwykle. Między Chełmem a Brodowicami wiatr mi uciekł z tylnego koła, dziura. Nowiusia opona i dętka i dziura, szlak. Użyłem spraya, starczyło na 13 km, potem dopompowałem i dowlokłem się do Lubina. Tam jeszcze jeden spray, ale to już był ruch rozpaczy. Jadąc powoli, pompując gdzie się da, dojechałem do Środy Śląskiej. Tam urwało wentyl i koniec. Dwie godziny na Orlenie, laweta i do domu.
Dzisiaj jak o tym myślę, to ten spray był bez sensu. Miałem narzędzia, mogłem wyjąć dętkę, pójść do najbliższej wsi, miedzy ludzi, a na pewno ktoś by poratował łatką i klejem. Ech, frajerstwo przez emocje.
Schotterautobahn :)
Gdzieś w lesie.
Bełcz Wielki
Gdzieś po drodze.
Wyszanów
Szlichtyngowa
Okolice Serb
Droglowice
Leszkowice
Między Leszkowicami a Dębinkami
Koniec.
Piękne pikturki...naprawdę piękne.
ReplyDeleteDziękuję :)
ReplyDelete